niedziela, 16 kwietnia 2017

40 3/3 czyli 41?

-Michał.. To nie ma sensu. Przecież 10 lat to kupa czasu. Nie zamierzam robić Ci za córkę. Przepraszam, ale nie.
Po tych słowach patrzę na Michała. Sama nie jestem pewna tego co powiedziałam. Przecież go kocham. Jego jak nikogo innego dotychczas. Oliwia, wróć.
-Michał..-mówię patrząc w jego oczy pozbawione jakichkolwiek uczuć.
-Rozumiem.. Nie musisz już się produkować.-powiedział chcąc wstać, pomimo to chwyciłam go za nadgarstek.
-Michał, to nie jest tak, że ja nie chce. Strach, paraliżujący strach przed tym wszystkim. Przecież tyle rzeczy może nie wyjść. Zawsze może coś pójść nie tak. A ja nie chce żebyś ponownie przeze mnie cierpiał.
-Miłość niesie ze sobą cierpienie. Nie zmienisz tego Oliwia. Pomimo to jakbyś chciała temu zapobiec, nie zapobiegniesz. Takie już jest życie, pytanie brzmi czy chcesz w ogóle spróbować.
No właśnie Oliwia. Czy aby na pewno chcesz spróbować? Nie zastanawiając się długo odpowiedziałam.
-Chcę... Mam nadzieję, że nie będziesz później tego żałować.
*** 87600 godzin później ***
-Kamil, nie jestem pewna czy brąz jest dobrym kolorem do pokoju dla dziecka. Myślałam, żeby pójść w stereotypy i wybrać po prostu niebieski.-mówię to tak beztrosko po czym słyszę śmiech przyjaciela.
-Może być niebieski chociaż wątpię czy Michał będzie chciał iść w te twoje stereotypy.
-Pozwól, że Michałem to ja sie już zajmę. Pola też uważa, że niebieski dla braciszka to idealny kolor.
-No tak. Kobiety mają te swoje instynkty, czarna magia i te sprawy.-miałam mu już odpowiedzieć, że równie dobrze ta czarna magia może go pozbawić parę zębów, ale usłyszałam dzwięk otwierających się drzwi. Szybko zeszłam po schodach, gdzie na końcu nich było mi dane zobaczyć mojego rycerza z białymi reklamówkami pełnymi zakupów.
-Mam nadzieję, że te jagody goi nie są Ci aż tak potrzebne.-wysapał widocznie zmęczony zakupami.
-Nie są kochanie, dam radę bez nich.- uśmiechnęłam się, po czym pocałowałam męża w policzek. Cóż właśnie zapomniałam wam napomnieć, że wzięłam ślub z tym wariatem.
-Siema stary-słyszę za plecami po czym słyszę to znowu tym razem wypowiedziane z ust starszego Kubiaka.
-Wiesz co Kubi, musisz przekonać Oliwię, że brązowy to nie jest zły kolor, zwłaszcza dla małego dzika.-mówi Kamil klepiąc Michała po ramieniu na co ten patrzy z pełną dezaprobatą na mojego przyjaciela.
-No nie jestem pewny czy aby na pewno Kubiak junior przepadał za brązami, bardziej bym szedł w niebieski.-kiedy to usłyszałam od razu wymownie spojrzałam w stronę mojego bffa.
-Szach mat mój drogi-powiedziałam kierując te słowa do Kamila.
-Mam nadzieję, że chociaż ten wasz smerf będzie bardziej za brązami niż wy.
____________________________
I tak oto po długich  męczarniach skończyłam to opowiadanie. Dziękuję wszystkim za odwiedziny, miłe komentarze. Trzymajcie się cieplutko, pamiętajcie aby korzystać z życia tak żeby później niczego nie żałować.

Pozdrawiam i żegnam
Tańcząc w ciemnościach

czwartek, 12 stycznia 2017

Liebster Blog Award? (czy to sie jeszcze powinno robić?) Za co przepraszam i o co chodzi z brakiem Tańcząc w ciemnościach w Internecie. :)

Zostałam nominowana przez sandraola97 (http://zawszewalczoswojemarzenia.blogspot.com)

Dziękuję za nominację, chociaż nie wiem czym sobie zasłużyłam i czy aby na pewno robię to na czas :D
A więc:
1.Jak masz na imię?
-Magdalena
2.Jaka jest Twoja ulubiona książka?
-Dary Anioła Miasto upadłych aniołów
3. Byłaś kiedyś na jakimś meczu, jeśli tak to kto grał na pierwszym?
-Miejscowa drużyna miała sparing z Jastrzębskim Węglem :)
4. Ulubiony klub siatkarski.
-PGE Skra Bełchatów
5. Grasz w siatkówkę? Jak tak to na jakiej pozycji?
-Gram jako przyjmująca :)
6. Ulubiony komentator siatkarski?
-Mielewski/Mazur
7. Ulubiony cytat siatkarski?
-"Nie można za bardzo otwierać się na ludzi, bo przyjdzie taki moment, że cie sprzedadzą."-Michał Kubiak
8. Jaki sport lubisz prócz siatkówki?
-Lubię grać w piłkę nożną, czasami porzucam oszczepem. :D Jeśli chodzi o sport przed telewizorem to piłka nożna/ręczna i skoki narciarskie.
9. Co lubisz robić w wolnym czasie?
-Chodzić na siłownię, oglądać Naruto i seriale, spotykać się z przyjaciółmi no i spać. <3
10. Jakiej muzyki słuchasz?
-Ogólnie wszystkiego co wpadnie mi do ucha i będę się tym jarała co najmniej tydzień. Ale ogromną przewagę ma rap co da się zauważyć po samej nazwie :D
11. Ulubiona pora roku?
-Wszystkie lubię :) nie umiem wybrać ulubionej :/
WYJAŚNIENIA ZA MOJĄ NIEOBECNOŚĆ PRZEZ 3 MIESIĄCE
W sumie to nie wiem jak mam to usprawiedliwić. Głupio mi ale, przez pierwszy miesiąc nie miałam czasu. Później zapomniałam o tym, że w ogóle mam bloga z opowiadaniami. No a przez ostatni miesiąc nie miałam albo ochoty, albo czasu na pisanie. Mówię całkowicie szczerze. Nadszedł czas w moim życiu (jak to okropnie i badziewnie brzmi), że mam więcej obowiązków. W tym roku skończę 18 lat!!! Co jest też problemem bo zaczynają się kursy na prawko, egzaminy zawodowe, no i każdy w koło wymaga ode mnie coraz więcej co po jakimś czasie staje się uciążliwe. Wiem dobrze, że to nie jest ogromne usprawiedliwienie, ale nie chce dawać od siebie wypocin tylko po to aby cokolwiek dodać :) Według mnie mija się to z celem. Przepraszam najmocniej. Kończę to opowiadanie. Zaczynam nowe na które mam nadzieję, nie przejdzie mi ochota. Na dniach pojawi się ostatni rozdział tego opowiadania i z nowym zapałem i chęcią do pisania wracam z nowym opowiadaniem :) Pozdrawiam, Tańcząc w ciemnościach <3 
https://www.youtube.com/watch?v=eim98x4s4Ys

40 i 2/3

-Przecież to niemożliwe.-mówię nie dowierzając w słowa mamy. Samo to, że jest obok mnie sprawia, że serce wyskakuje mi z piersi. A prócz niej widzę osoby, które kiedyś były dla mnie tak bliskie. A teraz mam je na wyciągnięcie ręki.
-Kochanie wiem, że to ciężkie do ogarnięcia i zajmie sporo czasu aby doszło do Ciebie, ale to wszystko był sen. Nie wybudzałaś się przez prawie rok.
Wszystko wydawało mi się idiotyczne, przecież ten.. sen był tak realistyczny. Nie może być tak, że to wszystko było tylko i wyłącznie moją wyobraźnią.
-Podaj mi na chwilę telefon.-mówię do mamy. Muszę coś sprawdzić. Jeśli się nie mylę to znaczy, że to musi być jakikolwiek znak. Kiedy mama podaje mi telefon od razu sprawdzam na portalu społecznościowym pewne konto. Moja mina musiała wyglądać co najmniej strasznie ponieważ moja mama chciała od razu wołać lekarza. Czyli nie wszystko jest moją wyobraźnią, tylko jak to możliwe..
*w tej samej chwili u nieznajomego wyśnionego przyjaciela*
-Ciekawe co teraz Dominika zrobi najpierw. Cycki czy usta.-powiedziałem do kolegi z klasy wracając razem do domu. Marcin to był mój najlepszy kumpel poznaliśmy się na początku roku szkolnego i od razu złapaliśmy dobry kontakt. tym bardziej, że wiele nas łączy, w głównej roli jeden sport.
-Szkoda, że nie można zrobić mózgu, złożyłbym się i był pierwszy na liście osób, które by to poparły.
-Byłbym od razu za tobą.-odpowiedziałem przez śmiech. Przed pójściem do domu mieliśmy załatwić jeszcze kiosk bo skończyły mi sie papierosy.
Marcni posłusznie zaczekał na mnie pod kioskiem i ponownie kierowaliśmy się do domu. Chciałem zapalić zanim wrócę do domu. Moja mama nienawidzi zapachu papierosów, pewnie dlatego, że sama niedawno rzuciła. Wybierając niedrażnienie jej, odpaliłem używkę. Kiedy wkładałem zapalniczkę do kieszeni usłyszałem powiadomienie z messengera. Czytając wiadomość o mało co się nie udusiłem.
-Stary co Ci jest?-zapytał pośpiesznie Marcin. W ramach odpowiedzi oddałem mu telefon aby przeczytał treść nowo otrzymanej wiadomości. Nie mieści mi się to całkowicie w głowie. Ale to co napisała podobno nieznajoma zgadzało się ze wszystkim. Oprócz tego, że nie miało to rzeczywiście miejsca.
-Ale patowo.- podsumował Marcin.
-Tylko powiedz mi co mam zrobić. Nie znam laski, a okazuje się, że ona wie o mnie wszystko. W dodatku przez co? Przez śpiączkę czy chuj wie co. Przecież to prawie niemożliwe, żeby wszystko się zgadzało. Nie widzieliśmy się ani razu, mieszkamy prawie 100km od siebie.-wylewałem z siebie coraz więcej wulgaryzmów aż w końcu przerwał mi Marcin.
-Spotkaj się z nią.
-Co?-pytam, myśląc, że się przesłyszałem.- Chyba nie mówisz poważnie?
-Why not? Tobie jest co najmniej niezręcznie to pomyśl co z nią się musi dziać, laska była w śpiączce, była pewna, że to wszystko przeżywa naprawdę. Po czym się budzi i dowiaduje, że to tylko it's a prank bro. To dopiero jazda, nie uważasz?
*Oliwia*
-To co mnie ominęło?-pytam Michała, który sam nie do końca dowierza w to co sie dzieje. Przecież to wszystko jest tak zagmatwane. Nic a nic nie pasuje, aby ułożyć w jedną całość.
-Hmm. Oprócz paru wtop naszej reprezentacji. Nic ciekawego. No może poza tym, że jestem po rozwodzie, a Pola jest pod moją opieką.
-Aaaa!- krzyknęłam pod wrażeniem.-Michał, byku! Tak się cieszę! No może nie wliczając to waszych meczy, które pewnie i tak mi streścisz, ale... Wow.-tylko tyle byłam w stanie od siebie wydusić. Nie spodziewałabym sie takich zmian. Ale czy mogę być zdziwiona czymkolwiek po tym wszystkim? Mówi to osoba, która przeżywała swoje nowe życie we śnie.
-I jest coś jeszcze co chciałbym Ci powiedzieć...- nie wiedziałam co mogę usłyszeć. Przecież to mogło być wszystko, ale czy na pewno chciałabym wszystko usłyszeć. Po tym co przeżyłam, bądź nie przeżyłam. Po chwili zastanowienia, w końcu się odzywam:
-Więc mów jak najszybciej bo mam ochotę znowu zapaść w sen zimowy.-moje słowa wywołują uśmiech Michała.-Może nie jest tak źle?-myślę.
-10 lat. Tyle nas różni. 87600- to zaś godziny, które nas dzielą. Przeliczając to na sekundy wychodzi jakaś niestworzona liczba, której nie chciało mi się obliczać. Ale...-mówi po czym zawiesza głos.
-Ale?-próbuję go nakłonić do skończenia poprzedniej sentencji.
-Ale wiem już, że każde następne 87600 godzin chce spędzić z tobą.-mówi jakby każde słowo kosztowałoby go ogromnego wysiłku. A ja? A ja czuję, że moje życie jest jeszcze większą bzdurą niż 10 minut temu.

poniedziałek, 10 października 2016

40 i 1/3

Rozłączyłam się, najzwyczajniej w życiu się rozłączyłam. Każda komórka mojego ciała chciała krzyczeć, wykrzyczeć to co boli, czego ma dość. Wszystko dochodziło do mnie jak przez mgłę do czasu aż Kamil powiedział, że zadzwoni do Mateusza.
-Nie.-mówię słabym głosem wyrywając się z odrętwienia. -Mateusz musi grać. Ma zawody.
-Myślę, że dla niego to ty jesteś jednak priorytetem.
-Już mi lepiej-kłamię siadając na kanapie. Patrzę na swoje drżące ręce myśląc o tym co mogę zrobić aby to zakończyć.
-To był on? To znaczy twój były...-mówi chyba równie mocno wstrząśnięty co ja. Na potwierdzenie pytania kiwam głową.
-Dziwi mnie to, że jeszcze go nie namierzyli. przecież on nie jest niewidzialny, nie zapadł się pod ziemię.
-To Marcin, jeśli on będzie chciał to wszystko może się zapaść pod ziemię. Włącznie ze mną.
-Oliwia.. Dobrze wiesz, że na to nie pozwolę. Nikt nie może być bezkarny.-mówi mocnym, twardym głosem.
-Wcześniej myślałam, że nikt i nic mnie nie zrujnuje, a tu proszę. Taka niespodzianka.-mówię sięgając po papierosa.
-Oliwia, zostaw to.-mówi sięgając do mojej ręki. Zatrzymuje dłoń na moim nadgarstku co w pewien sposób wydało mi się bardzo intymne. Spojrzałam na Kamila wyraźnie speszona po czym zabrałam dłoń.
-Nie możesz się jeszcze bardziej dobijać, a papierosy Ci w niczym nie pomogą.-mówi przejęty. Wiem, że ma rację, ale wiem też, że potrzebuję odskoczni. Nie chce znowu wrócić do moich głupotek. Nic nie mówię tylko spoglądam na nadgarstek. Nie chce z tym znowu zaczynać, ale czy ja sama do końca z tym skończyłam?
-I tak, samookaleczanie też nie pomoże. Koniec już tych optymistycznych rozmów. Pora spać młoda.-mówi po czym wstaje i kieruje się do pokoju. Po chwili wychodzi z kompletem pościeli w ręku, po czym kładzie na kanapę.
-Ja śpię na kanapie i nie ma kłótni-mówi ścieląc, gdy kończy spogląda w moją stronę.
-Jutro ja śpię na kanapie, dzisiaj nie mam zamiaru się nawet kłócić.-przytakuje podczas gdy Kamil kładzie się wygodnie na kanapie.
-Na którą jutro?-pytam spoglądając na chłopaka wpatrzonego w telewizor.
-Na którą jutro gdzie?-pyta jakby zapomniał o bożym świecie dlatego przypominam mu o czymś takim jak praca.
-Wziąłem urlop. Nie zamierzam zostawić Cie samej na pożarcie przez tego psychopatę. W dodatku już wcześniej chciałem wziąć to wolne, ale nie miałem dobrej okazji do tego a teraz proszę. Siedzę sobie z piękną damą przy telewizorze, wygodnie rozłożony na kanapie, ze świadomością, że jutro nie muszę wstawać. Żyć nie umierać.-mówi po czym się uśmiecha i wraca do oglądania telewizji.
*jakiś czas później (bardziej po LŚ mniej niż przed IO :))*
-Wszystko spakowane?-słyszę głos Kamila, z którym zamieszkałam na stałe. Mój 'rodzinny' dom stoi spokojnie cały i wyremontowany czekając na mój powrót, który dość prędko nie nadejdzie. Z Kamilem o dziwo nie mam większych sprzeczek niż utarczki na temat papierosów, które już udało mi się ograniczyć. Wkładając kosmetyczkę do walizki odkrzykuje Kamilowi, że jestem już gotowa na co słyszę:
-Rozumiem, że ładowarka do telefonu jest ci niepotrzebna?
-Ty bez piątej klepki radzisz sobie znakomicie mój drogi.-mówię po czym wstaję po ładowarkę, która leży na barku w kuchni. Wkładam ją do torby podręcznej i zatrzymuję się w przedpokoju.
-Walizka jest w salonie! Tak, wiem, też cie kocham-krzyczę wychodząc z mieszkania tylko po to aby sobie przypomnieć, że nie wzięłam telefonu. Kiedy miałam już wchodzić do mieszkania poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę, odwracam się i oniemieję. Chciałam krzyczeć ale uniemożliwił mi to zakrywając usta.
-Krzyknij cokolwiek, a już po twoim Mice.-mówi do ucha po czym wyprowadził z bloku. Chciałam się wyrwać, ale nie byłam w stanie, resztkami sił udało mi się wyswobodzić lewą rekę z uścisku, która uderzyłam Marcina w twarz niestety nic to nie wniosło i standardowo dostałam siarczyste uderzenie w policzek.
-Jeszcze raz, a obiecuję, że to się dobrze nie skończy.
Muszę przyznać, że Marcin się zmienił nie był już tym samym narwanym chłopaczkiem co kiedyś, był prawie dorosłym, silnym mężczyzną, który w obecnej chwili zaciągnął mnie do samochodu, którego nie znałam. Nawet Marcina już nie poznawałam. Jego wzrok stał się rozbiegany, podejrzliwy o każdy wykonany ruch. Próbowałam otworzyć drzwi ale były zamknięte elektrycznym zamkiem. Muszę przyznać, że Marcin przygotował się prawie na wszystko. Kiedy tylko wjechaliśmy na główną ulicę uderzyłam całym swoim ciałem w prawe ramię chłopaka dzięki czemu stracił panowanie nad kierownicą. Uderzyliśmy w słup od sygnalizacji świetlnej, w uszach brzmiał znajomy już huk. W myślach dziękowałam Bogu za to, że na ulicy nie było wielkiego ruchu to co się ze mną stanie już mało mnie obchodziło. Po chwili ból był nie do wytrzymania, czułam, że tracę czucie w dosłownie każdej części mojego ciała. Odpływam...
***
-Wybudza się, proszę się odsunąć.-słyszę głos, który skądś już znam. Nie mam siły otworzyć oczy dlatego leżę z zamkniętymi powiekami. Znowu czuję ból. Znowu mnie odratowali?-myślę. Do moich uszu napływa wiele dźwięków naraz. Nie mogę się skupić na ani jednym z nich, wszystkie są takie znajome. Jakbym kiedyś już je słyszała. Otwieram powieki i to co widzę jest dla mnie kompletną paranoją. Umysł i serce nie współpracuje razem. Serce wyskakuje mi z piersi, a umysł nie potrafi wytłumaczyć tego co ukazują oczy.
-Jak pani się nazywa?-słyszę banalne pytanie lekarza prowadzącego. na które szybko odpowiadam.
-Oliwia Strus.-mówię, po czym widzę moje tak znajome twarze, oczy, w których kocham wszystko.
____________________________________________________
Ludzie zwariowałam, a ten post jest tego dowodem, mam nadzieję, że się połapiecie. Piszę z gorączką i zatkanym nosem, a jesień nie oszczędza nawet mnie. Nie zabijcie za zakończenie. Zostawiam małą podpowiedź co do zakończenia, więc myślcie, rozmyślajcie, knujcie swoje wymarzone zakończenie tej opowieści, z którą bardzo ciężko mi się rozstać. :( Uwierzcie pokochałam tą historię, a pomysł na zakończenie przyszedł sam z siebie. Miało być inaczej, miało być smutno już chciałam uśmiercić główną bohaterkę, przyznam się miało być tragicznie, aaale z racji tego, że jesień sama z siebie beznadziejna to szkoda mi was wystawiać na załamanie nerwowe. Pozdrawiam was cieplutko, 
Tańcząc w ciemnościach.
P.S 
Czekam na wasze propozycję co do następnego opowiadania. 

poniedziałek, 12 września 2016

39. Wiesz, że coś takiego jest określane jako chęć pomocy osobom uzależnionym?

-Nazwał Cie sprzątaczką?- pyta przez śmiech Kamil, który nadal nie dowierza w początki mojej znajomości z Kubiakiem. Wspominanie tego sprawia mi ogromną przyjemność jak i ból. Przez to wiem, że jednak Ci którzy pojawili się w naszym życiu gwałtownie, równie gwałtownie z niego znikają.
-No nie lubiliśmy się. Wpadłam na niego niechcący jak czytałam książkę.-mówię zgodnie z prawdą przypominając sobie pierwszy dzień zgrupowania.
-Twój telefon chyba dzwoni, bo nie przypominam sobie żebym miał kawałek Dżemu jako dzwonek.-mówi przerywając moje przemyślenia. Dzwonka też nie zmieniłam od Spały. 
-Tak słucham?-mówię do telefonu, który odebrałam od Kamila.
-Czyli ON wrócił?-słyszę po drugiej stronie. Nie mam ochoty bawić się w zgadywanki, więc sprawdzam kto dzwoni. 
-A więc to ty.-mówię nagle zmęczona, tak jakby wymiana dwóch zdań z Michałem kosztowała mnie wysiłku równającego się z przebiegnięciem maratonu.-Czego chcesz Michał?-kontynuuje
-Mateusz wparował mi cały nabuzowany do pokoju wykrzykując, że wiem wszystko o czymś o czym nie miałem zielonego pojęcia. 
-Dzwonisz, żeby usłyszeć ode mnie przeprosiny? Bo nie pojmuję.-pytam poirytowana przebiegiem tej rozmowy
-Nie żartuj, nie rzucaj sarkazmami. 
-Przejdź do konkretów Kubiak.-Kiedy mówię głośniej Kamil od razu wyłania się z zakątków łazienki gdzie przed chwilą był. Kiwam tylko głową, że wszystko okay i wracam do rozmowy.  
-Jakim cudem jest na wolności?-słyszę twardy głos Michała.
-Naprawdę nie powinieneś do mnie dzwonić z tym pytaniem. A ja nie mam  najzwyczajniej ochoty na słuchanie zarzutów w moją stronę, czy jakkolwiek innej bezsensownej wymiany zdań. Trzymaj się Michał. 
-Uważaj na siebie proszę.-mówi pośpiesznie
-Udam, że tego nie słyszałam, cześć.-widzę Kamila, który sam nie wie co ma zrobić, nie dziwię mu się. Na jego miejscu czułabym się  bardzo niezręcznie. Po rozmowie z Kubiakiem miałam strasznie paskudny humor sama nie wiedziałam w tej chwili co ze sobą zrobić. 
-Widzę, że napięta sytuacja.-mówi znad gazety. 
-Muszę zapalić.-mówię jakbym nie słyszała tego co do mnie powiedział. Cieszę się, że Kamil jest jaki jest i nie drąży tematu. Jeszcze nie jest świadomy jak bardzo jestem mu za to wdzięczna.
-Na stole w kuchni leży paczka, zapalarę znajdziesz obok popielniczki na parapecie.-mówi zwykłym głosem tak jakby codziennie miał za lokatorkę palące 17. latki.
-Nie przeszkadza Ci to, że palę w takim wieku? Przeważnie trafiam na ludzi, którzy sceptycznie patrzą na takie zachowania.-mówię zapalając niebieskiego L&M'a
-Nie mogę narzucać komuś co ma robić i co dla niego byłoby najlepsze. Z reguły to co jest nam narzucone traktujemy lekceważąco.
-Ile ty masz lat?-pytam zadziwiona jego wypowiedzią.
-21. co prawda kończę za 5 dni, ale myślę, że mogę sobie pozwolić na takie małe wypaczenie.-mówi i się uśmiecha.
-No to pijemy niedługo.-mówię i biorę odruchowo drugiego papierosa. Kiedy Kamil to widzi odkłada gazetę i podchodzi do mnie nawet tego nie ukrywając.
-A pani to chce raka dostać?-mówi i próbuje zabrać papierosa, którego chowam za plecami.Kiedy zakleszczył mnie w swoich rozbudowanych ramionach zaczynam się śmiać;
-Wiesz, że coś takiego można określić jako molestowanie?
-Wiesz, że coś takiego jest określane jako chęć pomocy osobom uzależnionym?-kiedy to mówi ma całkowicie poważną minę. I za Boga nie wiem jak mam to zrozumieć dlatego oddaję papierosa, którego sam potem odpala i pali.
-Widzę, że nie tylko mi jest potrzebna pomoc.-Kamil nie odpowiedział tylko się uśmiechnął i dalej palił. Postanowiłam to wykorzystać i pójść się umyć. Poprosiłam o zapoznanie mnie z rozmieszczeniem poniektórych miejsc w jego mieszkaniu i skierowałam się w stronę wskazanej niedawno łazienki zabierając ze sobą kosmetyczkę i piżamę. Już po niespełna 5 minutach leżałam w gorącej wodzie, pachnącą moim ulubionym płynem do kąpieli. Nie do opisania jest to, jak zwykła kąpiel może odprężyć człowieka, do tego stopnia aby chociaż na chwilę zapomniał o Bożym świecie. Kiedy skończyłam suszyć włosy usłyszałam swój dzwonek w telefonie, który powinnam już od dawna zmienić.Ubrałam się i wyszłam z łazienki.
-Jakiś niezapisany numer do Ciebie dzwonił.-odzywa się Kamil, z poduszkami w rękach.-niestety nie dałem rady odebrać.-kończy potrząsając pościelą, którą trzymał.
-Nie ma sprawy. Jak to coś ważnego to spodziewam się jeszcze raz telefonu.-mówię siadając na kanapie.
-To co, to moje tymczasowe łóżeczko?-mówię głaszcząc obszycie kanapy.
-Spokojnie moja droga, Dla Ciebie mam moją sypialnię. To MOJE tymczasowe spanko.-podkreślił przymiotnik dość mocno, tak abym zrozumiała przesłanie.
-Kamil, to twoje mieszkanie, twoje łóżko jak i kanapa.
-Które od dzisiaj postanawiam wypożyczyć uroczej damie w potrzebie.-mówi rozkładając kanapę z której mnie zgonił.
-Zostawmy samo to, że jestem w potrzebie.-miałam już dodać, że nie zamierzam go wyganiać na kanapę, ale jak zwykle przerwał mi mój własny telefon. Tak jak myślałam ten sam numer dzwoni już drugi raz dzisiaj. Z myślą, że to policjant, który miał się zająć sprawą odbieram pośpiesznie.
-Tak słucham?-witam się jak zawsze gdy nie jestem pewna z kim do końca rozmawiam.
-Witaj księżniczko.-słyszę po drugiej stronie. Już mam się rozłączać kiedy zdaję sobie sprawę z kim tak naprawde rozmawiam. Ręce zaczynają mi się trząść a na gardle czuję niewidzialnie zaciskającą się pętle.
-Posłuchaj, mam propozycję skarbie.-mówi znienawidzonym przeze mnie tonem, którego już tak dawno nie słyszałam z czego byłam ogromnie szczęśliwa. Nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy.
-Nie zamierzam się pakować z tobą w żadne układy Marcin, a z tego co wiem powinieneś gnić w więzieniu. Dla takich jak ty nie ma miejsca na wolności.-mówię zaskakując samą siebie własnym tonem. Kamil wyraźnie rozdarty nie wiedzą po prostu się przypatrywał.
-Kochanie, dobrze wiesz, że dla wielu twoich przyjaciół nie powinno być miejsca na wolności. Zarówno Kubiaka jak i Włodarczyka. Więc równie dobrze mogę opowiedzieć policji o ich występkach. Jak myślisz pomoże im to?-wiem dobrze, że nie powinnam z nim rozmawiać, ale nie chce aby już ktokolwiek przeze mnie miał kłopoty.
-Czego ty chcesz?-pytam podniesionym głosem, równocześnie bojąc się odpowiedzi.
-Tego czego od zawsze chciałem i zawsze nie mogłem mieć.-mówi rozdrażnionym głosem.
-Czego?-ponawiam pytanie.
-Ciebie. I zrobię wszystko, żeby Cie mieć.
__________________________
Nie będzie wyjaśnień, nie będzie próśb. Wręczam wam ten o to rozdzialik. Dziękuję za wyświetlenia, komentarze, które bardzo, ale to bardzo mnie motywują. I muszę niestety zasmucić, iż powolutku zbliżamy się do końca. 
Trzymajcie się cieplutko,
Tańcząc w ciemnościach.

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

38. Miałem już dodać, że poprzez tak drastyczne otwieranie drzwi Mika nabawi się kolejnych kontuzji.

-Domyśla się pani kto to może być?-pyta policjant, który ma zająć się całą tą sprawą. Mundurowi zajęli się zdejmowaniem śladów, przeszukiwaniem domu i Bóg wie czym jeszcze. Dowiedziałam się, że cały dom jest w takim stanie przez to jeszcze bardziej nienawidziłam sprawcy.
-Marcin Piechura.-odpowiadam-To na pewno on.
-Z tego co mi wiadomo Piechura miał przepustkę, jednak nie wiemy czy z niej wrócił. Kiedy będzie cokolwiek wiadomo, na pewno panią powiadomimy, a w tej chwili proszę zachować spokój. Dobrze by było gdyby nie była pani sama, ani nie zostawała w tym domu.
-O to się zaopiekuje.-mówi Kamil, który od niedawna stał obok. Odwiózł Michała bo następnego dnia ten musiał się wstawić na rozmowę do pracy. Kiedy policjanci skończyli wszystkie czynności związane ze śledztwem odjechali, a ja zostałam sama z Kamilem.
-Mam nadzieję, że coś mi o tym wszystkim opowiesz.-mówi z wymuszonym uśmiechem, którym wyraźnie chciał mi dodać otuchy. Nic nie powiedziałam, tylko weszłam na górę i zaczęłam się pakować. Było mi cholernie przykro. Ten rok jest naprawdę jakiś pechowy. Zastanawiam się czy spotka mnie coś lepszego od zdania klasy. Z torbą pomógł mi Kamil, wzięłam pod rękę tylko bluzę.
-No to do widzenia.-mówię cicho, czując spływającą łzę po policzku.
-Jeszcze się nie żegnaj bo tu wrócisz.-słyszę obok i momentalnie odskoczyłam. Na szczęście był to tylko Kamil na którego od razu nawrzeszczałam.
-Pojebało Cie Lijewski.-to były ostatnie moje słowa w moim zdemolowanym domu.
***
Mieszkanie Kamila było nadzwyczajnie czyste i schludne. Moją uwagę przykuły od razu ogromne ilości książek na równie ogromnym regale.
-Nie wiedziałam, że tyle czytasz nie..
-Nie wyglądam na takiego?-dokończył czytając mi w myślach. Nikt na mieście widząc Kamila nie pomyślałby, że sięgnął kiedykolwiek w swoim życiu po jakąś książkę a tym bardziej po Stephena Kinga.
-Bazar złych snów? No nie wierzę.-mówię tak jakby sama do siebie nie do końca dowierzając.
-Nie zachwycił mnie jakoś, wolę Metro Glukhovskiego-słyszę z kuchni, która nie odstaje minimalizmem od salonu w którym obecnie się znajduję. Po chwili widzę Kamila z herbatą, kiedy usiadł na kanapie poczułam dziwne mrowienie, którego do końca sama nie mogłam zrozumieć.
-Metro 2035 jest lepsze. Pierwszą część przebrnęłam ale tą przeczytałam z przyjemnością.-mówię sięgając po herbatę po czym siadam jak najdalej Kamila, chłopak wyraźnie to zauważa jednak nie komentuje.
-A więc mamy trochę wspólnego.-mówi patrząc znad kubka pełnego ciepłego płynu, którego mi tak brakowało.
-No wiesz, twoje mieszkanie ma się dobrze, a mój dom niestety nie do końca.-żartuję aby sprawa dotycząca mojej osoby nie była tematem tabu. Przez takie sytuacje czasami nie chce się wchodzić z nikim w głębszą interakcje, a po chwili ma się dosyć wzajemnego towarzystwa.
-Kim jest Marcin, dlaczego zdemolował ci dom, no i dlaczego masz pecha do imion zaczynających się na literę 'M'?-pyta na jednym wydechu.
-Marcin to mój były, zdemolował mi dom bo jest psychicznie chory, a do ludzi  na literę 'M' nie mam pecha.-mówię zgodnie z tym co myśle.
-Niby nie masz, ale na szczęście mama ochrzciła mnie jako Kamil.-od razu się roześmiałam. Pierwszy raz w dniu dzisiejszym. Kiedy miałam podziękować Kamilowi zadzwonił mój telefon.
-To Mateusz, przepraszam na chwilę.-powiedziałam mojemu przyszłemu współlokatorowi po czym skierowałam się do kuchni.
-Antiga nie ukarał zbyt mocno tylko dlatego, że rozmawiałem z tobą. Myślę, że za rozmowę z mamą by mnie wychłostał-słyszę po drugiej stronie słuchawki dobrze znany głos. Wiem dobrze, że musi się dowiedzieć dlatego od razu mówię:
-Marcin wrócił. Kiedy wróciłam do domu wszystko było porozwalane. -mój głos niestety nie brzmiał spokojnie chociaż chciałam nie denerwować Mateusza moimi problemami. Po krótkiej chwili ciszy usłyszałam napięty głos Mateusza:
-Jakim on kurwa cudem wyszedł z więzienia?
*Kubiak*
Kiedy skończyłem rozmawiać z Moniką skierowałem się do swojego pokoju. Miesiąc temu nie uwierzyłbym w to co aktualnie się dzieje. Wycofałem papiery rozwodowe, zszedłem się z kobietą, która mnie zdradziła tylko po to by być przy córce, rezygnując przy tym z Oliwii. Kiedy miałem już wchodzić do pokoju usłyszałem czyjś uniesiony głos, jak się po chwili okazało był to Mika. Może się kłócił właśnie z Oliwią o coś co nie miało, bądź miało znaczenie. Teraz jego głos uspokoił się, chciałem odejść i wiedziałem, że to by było lepsze dla mnie i mojej moralności jednak moje nogi wiedzą lepiej ode mnie dlatego podszedłem bliżej by się przysłuchać.
-Oliwia, obiecaj mi, że nie będziesz nigdzie sama wychodziła.-a więc tu chodzi o Oliwię. Tylko po co ta prośba? Przecież jest prawie pełnoletnia. Kiedy Mika przysłuchuje się słowom dochodzącym ze słuchawki, jego wyraz twarzy ulega zmianie. Łagodnieje. Prawdopodobnie wyglądałem podobnie rozmawiając z nią.
-Nawet na papierosa malutka, nie przesadzam. Mam nadzieję, że ten Kamil się tobą zaopiekuje.-Mateusz był wyraźnie zmęczony sytuacją. Tylko jak można być zmęczony rozmową z Oliwią? Mi rozmowa z nią zawsze dodawała sił. Po każdej z nich miałem siłę górę przenosić.
-Dobrze wiesz, że mi też na tobie zależy. -mówi już zmęczonym głosem. Widzę, że Mateusza dużo kosztuje ta rozmowa. Kiedy jego twarz zalewa gniew zaczynam się bać o Oliwię. Nigdy nie widziałem go w takim stanie. Dobrze już wiem, że coś jest na rzeczy.
-Dlaczego uważasz, że Włodarczyk coś o tym wie?-mówi już mniej monotonnym głosem. Jeśli to wszystko ma związek z przeszłością i jej byłym to wybrałem najgorszy moment w życiu na zostawianie jej samej.
-Zapierdole skurwysyna.-przekroczona ilość przekleństw przez Mikę zmotywowała mnie do wrócenia do pokoju, który dzieliłem z Drzyzgą.
-Co jest Mice? Słychać go aż tutaj.-pyta się Fabian od razu gdy przekroczyłem drzwi pokoju.
-Chuj wie. Jak zawsze z nim problemy. Jak nie kontuzja to jego humorki.-kłamię po raz kolejny dzisiejszego dnia. Byłem pewny, że na wyznaniu miłości Monice się skończy. Jak to mówią nie chwal dnia przed zachodem słońca. Żeby oczyścić umysł i nie myśleć o pewnej młodej brunetce wziąłem słuchawki i podłączyłem je do telefonu. Zanim zdążyłem nacisnąć play w pokoju z impetem otwieranych drzwi pojawił się Mika. Sądząc po jego twarzy od razu mogę stwierdzić, że rozmowa do miłych nie będzie należała dlatego chciałem to załatwić jak najszybciej
-Czego?-pytam poirytowany całą tą śmieszną sytuacją.Miałem już dodać, że poprzez tak drastyczne otwieranie drzwi Mika nabawi się kolejnych kontuzji  jednak dzisiaj nie było warto sie z nim wdawać w jakiekolwiek dłuższe konwersacje. Mateusz błyskawicznie pokonał odległość między nami dlatego szybko wstałem z łóżka i stanąłem twarzą w twarz z olbrzymem. Cisza nie trwa długo:
-Jeśli wiesz coś o tym co się stało z domem Oliwii i tym popierdolonym Marcinem to lepiej żebyś od razu powiedział i nie musiał rezygnować z Ligii Światowej.-mówi pewnym i twardym głosem, który tak bardzo nie pasuje do Mateusza. Mimo to nie przez ton żołądek wywrócił mi się o 360 stopni. Niestety oprócz mojego limitu kłamstw, który dzisiaj wyraźnie nadużyłem miałem rację. Oliwia znowu ma kłopoty z kimś przed kim sam kiedyś ją obroniłem.

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

37 WRÓCIŁEM

Nie zamierzałam zostawać w Łodzi na resztę meczy dlatego zadzwoniłam do Mateusza wracając już do domu.
-Mateusz jest sprawa.-mówię lekko zdenerwowana bo wiem, że Mateuszowi zależy na mojej obecności na meczu.
-Nie chcesz być na reszcie meczów. Zgadłem?-mówi spokojnym ale zmęczonym głosem.
-Przepraszam. Wiem, że to dla Ciebie ważne.-mówię skruszonym głosem po czym patrzę na chłopaków, którzy są zajęci własną rozmową.
-Będziesz mi to musiała wynagrodzić jak wrócę.-kiedy to usłyszałam szczerze się uśmiechnęłam. Jak ja go uwielbiam-mówię po cichu jakby sama do siebie jednak po tajemniczym uśmiechu Michała wiem, że nie powiedziałam wystarczająco cicho.
*Mateusz*
-Będziesz mi to musiała wynagrodzić-mówię do słuchawki wchodząc na salę odprawy przepełnioną już naszymi.
-A zasłużyłeś?-pyta swoim uroczym głosem, który tak bardzo lubię. Siadając na końcu widzę zaciekawione spojrzenia Kubiaka i Kłosa. Oliwia- mówię bezgłośnie do Karola, który od razu przekazuje to Możdżonkowi. Dzieciaki- myślę
-Oczywiście, że zasłużyłem. Masz wątpliwości?-mówię coraz ciszej bo w tej samej chwili wszedł Stephane do sali
-Mam, mam. Ale wynagrodzenie podlega negocjacji.
Anitga zaczął już poruszać sprawy naszej gry, co jest do poprawy, a co jest naszym atutem. Ale Stephane jak to Stephane nie pozwala się cieszyć zanadto.
-Nie jestem skory do negocjacji. Ale czasami jestem przekupny.-mówię z bananem na twarzy co nie umyka uwadze naszego Oskara. Grozi lekko palcem i wraca do wyświetlania statystyk.
-Co miało by być łapówką?-słyszę po drugiej stronie słuchawki.
-Nawet nie wiesz ile propozycji nie do końca stosownych mam na myśli.-mówię chyba trochę za głośno bo Antiga przerwał swój wywód na temat przyjęcia i skierował się do mnie:
-Niestosowne to jest twoje zachowanie Mikuś.-mówi lekko zdenerwowany.
-Oliwia już go ukarze.-krzyczy rozbawiony i cały w skowronkach Kłos. Oliwia musiała to usłyszeć dlatego szybko się odzywa:
-Pozdrów Stephane'a. Odezwę się potem, a Kłos ma wpierdol.-po czym się rozłącza.
-Ma pan pozdrowienia od Oliwii Strus.-kieruję to do Antigi, który po tych słowach łagodnieje.
-Gdybyś rozmawiał z kimś innym nie skończyłoby to się dobrze dla Ciebie.-powiedział nasz trener i wrócił do swojej pracy, która polegała na tłumaczeniu naszych błędów które i tak potem sami będziemy musieli korygować.
Po całej odprawie mogliśmy spokojnie wracać do pokoi, a więc miałem okazję ładnie podziękować Kłosowi za wypaplanie na całą salę z kim rozmawiam.
-Chuderlaczku, masz wpierdol od Oliwii-mówię do Karola na którego spadają spojrzenia pełnie pytań. Tylko jedno było twarde, wręcz pełne dezaprobaty.. Kubiaka. Nie tylko mi to nie umknęło uwadze. Zaciekawiony Zatorski i Możdżon również to zauważyli.
-To rozumiem, że jutro będzie na meczu.-mówi zadowolony Kłos.
-Nie będzie jej.-odpowiadam. Kubiak który wyskoczył jak torpeda nagle zwolnił kroku i się odezwał:
-Jak to nie będzie? Miała akredytacje na wszystkie mecze.
-Czyli jednak.-mówi cicho Marcin.-No cóż. Może chociaż na finał six przyjedzie.
-Przyjedzie.-mówię pełny przekonania, którą zaskakuje każdego. Sam nawet nie wiem skąd u mnie ta pewność. Wiem tylko, że Oliwia będzie w Krakowie, a ja na pewno dołożę do tego starań,
*Oliwia*
Około północy byliśmy już u mnie, Jako rekompensatę zaprosiłam chłopaków na kawę i ciasto, które kupiłam.
-Zdejmijcie tylko buty błagam. Nie chce mi się sprzątać.-powiedziałam kiedy przekręcałam kluczyk w drzwiach.
-Spokojnie myślę, że aż tak nie nabrudzimy.-powiedział Kamil. Podczas gdy chłopcy grzecznie zdjęli buty i kurtki ja zapaliłam światło w kuchni. Widok mojej kuchni, a raczej jej resztek rozbił mnie doszczętnie. Nagle zabrakło mi tchu, zaczęłam nerwowo wciągać powietrze. Przerywanym głosem, który nie był od dawna pełen desperacji kazałam Michałowi zadzwonić na policję. Kamil wyraźnie nie wiedział jak się zachować, ani nie miał pojęcia co się stało. Mimo, że tu mieszkałam też nic nie wiedziałam. Nie powinnam niczego dotykać, ani ruszać się z miejsca ale skierowałam się na górę do mojego pokoju. Słyszałam jak Michał rozmawia z policją, więc byłam pewna, że niedługo przybędą. Kiedy weszłam do pokoju nie wiem sama czego się spodziewałam. Od zawsze był moim azylem, chroniącym od wszystkiego. A teraz? Był w takim samym stanie co kuchnia. Mimo to jedno się różniło. Na łóżku leżała koperta zaadresowana do mnie. Podeszłam bliżej i drżącymi rękoma ją otworzyłam. W środku była kartka, starannie złożona. Na kartce, drukowanymi literami widniało tylko jedno słowo:
"WRÓCIŁEM"