-Cześć-zwraca się do Kubiaka zauważając go w drzwiach.-Nie spodziewałem się Ciebie tutaj, gdybym wiedział nie przeszkadzałbym.
-Nie przeszkadzasz, ja się już zbierałem.- mówi obojętnym tonem.
-No czyżby? Jeszcze przed chwilą barykadowałeś mi drzwi.-kiedy patrzę na Mateusza napotykam pytające spojrzenie, uśmiecham się tylko i kieruje wzrok na Kubiaka. Aktualnie jego twarz była jedną wielką zagadką.
-Nie pozwól jej kupić tych papierosów.-kieruje to zdanie, a bardziej prośbę do kadrowego kolegi niby od niechcenia.
-Ahh to dlatego tak miło mnie przywitałaś.-kieruje w moją stronę-Luzik nie pozwolę jej na to-odpowiada Michałowi.
-Dziękuję, trzymajcie się. Hej Oliwia.-Żegna się wyraźnie zasmucony.-Do zobaczenia na zgrupowaniu stary.-zwraca się do Mateusza po czym kieruje w stronę przystanku autobusowego. Od tak po prostu.
-To co się tu stało?-pyta Mikuś popijając kawę
-Co masz na myśli?-pytam patrząc na niego. Mateusz nic a nic się nie zmienił, nadal te same chaotyczne loczki i broda rodem jak u świętego Mikołaja. W końcu coś znajomego, mówię sama do siebie w myślach.
-Michał nie wyglądał za dobrze. Dlaczego się kłócicie?-pyta zatroskany. Jestem mu wdzięczna za to, że chociaż trochę próbuje zachować pozory.
-Co? My się nie kłócimy.-mówię niezgodnie z prawdą. Co ja bym dała żeby było jak dawniej. Dobrze wiem, że się tak nie da. A ja nic i tak na to nie mogę poradzić. Obydwoje jesteśmy zbyt dumni żeby od tak się pogodzić, zapomnieć co było dawniej.
-Wiesz, zanim Cię poznaliśmy Michał był strzępkiem nerwów. Miał czasami dobre dni, siedział normalnie żartował. Jak gdyby nigdy nic. Kiedy Cię poznał zmienił się diametralnie. Przestał się denerwować na wszystko dookoła, tak jakby nawet powietrze chciałoby mu zaszkodzić. Jedyną troską otaczał Ciebie i Polę. A teraz. Wraca do zachowań sprzed roku. Nie wiem co się między wami dzieje, ale niedługo znowu zaczynają się zgrupowania, walczymy o przepustkę do RIO. Jakbyśmy dobrze nie grali potrzebujemy kapitana Oliwia.-kończy po czym spogląda na mnie wzrokiem zbitego szczeniaka.
-I co? Ja jestem tego winna? Jeśli po to przyjechałeś to straciłeś czas. Zawiodłam się na nim. Tym razem nie tylko ja zawiniłam.
-Oliwia nie mówię, że to twoja wina.-przerywa mi.-Ale widzę, że wam to obydwoje nie służy.
-Odpuść nie chce słuchać kazań. Wiem jak jest. A nam już chyba nie jest darowane normalnie funkcjonować.
-Dlaczego?-pyta Mika od tak. Bez wahania bo wie, że dostanie odpowiedź.
-Zostawił mnie w chwili kiedy go najbardziej potrzebowałam. Nie umiem tego od tak wybaczyć.
-Zatem nie wybaczaj. Nie przecz samej sobie. Jeśli jest wam dane dojść do jako takiej normalnej relacji tak będzie. Myślę, że musicie ochłonąć. Pogodziliście się, wytrzymaliście ze sobą całą noc. To dobry początek.-kiedy kończy uśmiecha się do mnie przyjaźnie tymi swoimi, dużymi, czekoladowymi oczami.
-Fajnie, że mnie odwiedziłeś. Przyjemne tak oderwać się od tej chorej sytuacji.
Nie dostałam odzewu, zwróciłam wzrok ku Mateuszowi, który powoli wstawał. Zauważyłam co mają ludzie na myśli mówiąc wysoki jak dąb. Kiedy już stał, napotkał moje pytające spojrzenie. Po chwili się odezwał:
-Myślisz, że będziemy siedzieć w domu? Idziemy na spacer i do sklepu. Nie jadłaś od paru godzin i nie przecz bo widać po tobie.
-Wezmę portfel i wychodzimy.-skierowałam się do pokoju po bluzę, wychodząc zabrałam portfel wraz z zapalniczką. Zamknęłam drzwi i udaliśmy się do pobliskiego minimarketu.
-Na co Ci zapalniczka?-pyta Mikuś, po czym zerka na mnie z łobuzerskim uśmiechem.
-Skąd wiesz?-odpowiadam pytaniem na pytanie. Myślałam, że zrobiłam to dosyć dyskretnie.
-Dało się zauważyć, zwłaszcza wtedy gdy niby przez przypadek wkładasz coś małego do kieszeni.
-Widzę, że nie tylko siatkarz, ale i Sherlock Holmes.
-Moje drugie wcielenie.- mówi biorąc mnie pod rękę.
Resztę drogi przebyliśmy na rozmowie o siatkówce, jego grze w Lotosie, potem w reprezentacji, no i niestety problemach z kolanem. Gdy weszliśmy do sklepu, zauważyłam znaną mi sylwetkę. Kiedy odwróciła się wszystkie moje błagania legły w gruzach. Naprzeciwko mnie stała w całej swojej okazałości Dominika. Moja jakże ukochana koleżanka z klasy. Podeszła bezczelnie w naszą stronę, mierząc Mateusza wzrokiem od stóp do głów.
-Czyżby Kubiak za stary?-zapytała swoim piskliwym głosem.-Zamiłowanie do brody zostało-mówi patrząc na Mateusza.
-Mam nadzieję, że to nie jest żadna z twoich przyjaciółek.-Mateusz widocznie zirytowany zwrócił się do mnie niby szeptem, chociaż jestem przekonana, że Dominika to usłyszała.
-Spokojnie, umiem odróżnić człowieka od przesłodzonego gówna.-zapewniam przyjaciela.
-Gównem to jesteś ty. Myślisz, że co? Ktoś się będzie nad tobą użalać z powodu twojej przybieranej matki?-wyrzuciła z siebie najwyraźniej dumna. Nie chciałam robić dramy w sklepie dlatego odpowiedziałam ze spokojem.
-Nie oczekuję moja droga żalu, ani współczucia. To tobie jest ono potrzebne, bo najwyraźniej ta sukieneczka uciska cię za mocno w niektórych miejscach. Nie było większych rozmiarów? Niech lepiej Cię nie obchodzi moja rodzina i moi bliscy.
Nie chcąc dalej prowadzić bezsensownej rozmowy odchodzę wraz z Mateuszem, zostawiając królewną z pięknym burakiem na twarzy.
-Jestem dumny.-odzywa się Mateusz wkładając bułki do koszyka.
-Zasłużyłam na nagrodę?-pytam, mając nadzieję na chociaż paczkę papierosów.-Dobrze wiesz, że i tak sama sobie je kupię. Nie uchronisz mnie od tego.
-Kubiak mnie zabije.-mówi zrezygnowany.
Świetny! :) Zaczęłam niedawno czytać twoje opowiadanie i bardzo mi się spodobało. Masz może ustalone co ile dni dodajesz rozdziały? Pozdrawiam :* /Paula
OdpowiedzUsuńMiło mi gościć nowych czytelników! Dziękuję :* Posty pojawiają się, bynajmniej staram się żeby się pojawiały raz na tydzień, czasami to jest większy okres czasu. Między innymi przez naukę, czy zwyczajny brak czasu. Również pozdrawiam :*
Usuń