wtorek, 15 września 2015

16. "Życie się układa, jak pozwala mu fart."

*włącz*
Tkwiłam w pięknym śnie. Wszystko było idealne. Miałam wokół siebie ludzi na których mogę polegać. Mamę, Karola, Michała, nawet Kacpra. Brak Marcina w tej wizji nie był mi obojętny. Czuję i wiem, że nadal go kocham. Uczucie do niego niszczy mnie od środka. Teraz wiem co oznacza stwierdzenie, kochać kogoś zarazem nienawidząc. Nie polecam nikomu takiego stanu, w jakim się znajduje. Miałam kochającą mamę. Mimo, że wiedziałam iż nie jest moją biologiczną matką była dla mnie najważniejsza. Miałam przyjaciółkę i chłopaka. Obydwoje okazali się być tylko fałszywymi dodatkami do mojego życia. Utrudnieniami postawionymi na mojej krętej drodze życia. Ale czy aby na pewno mogę nazwać ich utrudnieniami? Był okres w którym miałam tylko ich. To dzięki nim chciałam budzić się każdego dnia rano i zasypiałam z uśmiechem na ustach, bo to oni byli jego powodem. Zadziwiające jest to, w jak zawrotnym tempie może się zmienić układ naszego życia. Jak szybko można kogoś stracić, bądź zyskać. Pokochać, bądź znienawidzić. Niektórzy mówią, że "Życie się układa, jak pozwala mu fart." Ale czy do końca jest to dobre założenie? Moim zdaniem, nic się nie zdarza bez większej przyczyny. Każdy z nas, ludzi. Ma ułożony plan według którego ma żyć. Co więcej. Uważam, że to plan tego Najwyższego. Przeszkody które stawia podczas naszej egzystencji, ma jakiś cel. Ma być sprawdzeniem naszej wytrzymałości. Tego ile jesteśmy w stanie wycierpieć. Mickiewicz w "Dziadach", a dokładnie w drugiej części napisał:
”Kto nie zaznał goryczy ni razu, ten nigdy nie zazna słodyczy w niebie”.
Właśnie takiego przekonania jestem. Człowiek może mieć różnie w życiu. Być milionerem, spać na pieniądzach i mieć ludzi od wszystkiego. Są i tacy, którzy na wszystko muszą ciężko zapracować i nie mogą pozwolić sobie chociażby na 1/4 tego co ma w życiu ten bogatszy. Pomimo to, jestem pewna, że obydwoje mają równe szanse na miejsce w niebie. I to dla każdego z nas powinien być priorytet numer jeden. Żyć tak, aby zasłużyć na Zbawienie Wieczne.
*Perspektywa Michała.*
Rozmawiając dalej z lekarzem dowiedziałem się, że Oliwia będzie musiała chodzić na terapię i przyjmować leki. Nigdy bym nie pomyślał, że tak mała kobieta może skrywać w sobie tyle bólu. Wiedziałem o tym, że jest pesymistką. Czasami jej oczy były cholernie smutne, aż krzyczały z bólu. Wiedziałem także o samookaleczaniu. Dlaczego zatem, nie umiałem jej pomóc. Musiałem wrócić do treningów. Przy okazji poinformowałem Karola, kolegę Oliwki, że jest w szpitalu. Od razu się zjawił. Nie mógł jednak liczyć na rozmowę, ponieważ dziewczyna się nie budziła. Nie mogę sobie wyobrazić co musi czuć ten chłopak. Jestem pewien, że zależy mu na niej tak samo mocno jak i mi.
*Perspektywa Karola*
Kiedy dowiedziałem się, że Oliwia jest w szpitalu o mało co nie zemdlałem. Jak Marcin mógł się posunąć do czegoś takiego. Powinienem od razu zareagować. Od razu po tym kiedy pierwszy raz ją uderzył. Byłem głupi, cholernie głupi. Czemu nie powiedziałem jej co do niej czuję. Czemu nie okazałem tego przed tym wypadkiem. Czemu jej nie wierzyłem w to, że rany na rękach są naprawdę od zbitej szklanki. Teraz wszystko mogło by wyglądać inaczej. Mógłbym siedzieć z nią i oglądać głupawe filmy na you tubie. Być na spacerze, rozmawiać z nią o tym co jej się śniło. Czego się boi. Mogło być tak pięknie.
*Perspektywa Mamy Oliwii*

Moja córeczka nie budzi się już od ponad miesiąca. Lekarze zapewniają, że robią co mogą. Mimo to im nie wierzę. Czemu to wszystko musiało się przytrafić akurat jej. Życie jest niesprawiedliwe. Codziennie modlę się o to żeby się wybudziła. Z każdym dniem coraz bardziej tracę nadzieję.
*Dzień meczu z Argentyną, (Puchar Świata).*
Dzisiaj graliśmy mimo, że czterosetowy mecz z Argentyną było ciężko. Na szczęście wygraliśmy 3;1 i zapisaliśmy 3 zwycięstwo na koncie naszej reprezentacji. Po meczu była konferencji po której cała drużyna ze sztabem omawiała mecz. Każdy z nas zajął miejsce na sali, a Antiga zaczął mówić o tym co trzeba poprawić, jak i o tym co udało nam się opanować do prawie, że perfekcji. Siedziałem obok Kłosa i Miki, kiedy nagle zadzwonił mój telefon. Przez pierwszą chwilę nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Na wyświetlaczu widniał numer mamy Oliwii. Po chwili otrząsnął mnie głos Miki.
-Stary odbierz w końcu.
**
-Halo? Słucham?
-Dzień dobry czy dodzwoniłam się do pana Michała?-słyszałem dobrze znany mi głos mamy Oliwki.
-Tak. Co się stało?-zapytałem
-Oliwia wybudziła się ze śpiączki. Pytała o pana.

1 komentarz: